OŚMIORNICA. DRAMAT W KARNAWALE

OŚMIORNICA. DRAMAT W KARNAWALE

Kompozycja tej sałatki przywodzi na myśl turkusowo-seledynową toń oceaniczną, w której wśród raf koralowych, ukwiałów i miliardów innych pięknych stworzeń, można spotkać tę właśnie Ginę Lolobrigidę podwodnych barów i parkietów. Karnawał w toku, a nawet w samym środku, i wiele Spanish i nie-Spanish Dancers hipnotyzuje polujących. Jednak spotkanie z Lady Ośmiornicą jest szczególnie elektryzujące. Nie chodzi mi o elektryzyjącą wizualnie "blue ringed octopus", która jest jedną z najbardziej toksycznych istot na naszej planecie. Chodzi mi o ten moment, kiedy spotykasz wzrok ośmiornicy i nawiązujesz kontakt. I ten kontakt jest o tyle intrygujący, że wiesz od pierwszej chwili, że uwaga jest obustronna, i że inteligencja tej istoty jest jakoś bardzo bliska naszej. Kiedy Lady Ośmiornica zaczyna mienić się kolorami i falować ramionami w swoim tańcu, ogarnia mnie wielkie uznanie dla całego stworzenia natury. Nie jesteśmy sami w kosmosie... 

Dramat jednak polega na tym, że Lady Ośmiornica równie pięknię wyglada na talerzu i jeszcze lepiej smakuje.

SAŁATKA Z OŚMIORNICY I CYTRUSÓW

8 porcji

Składniki:

  • 1 duża (ok. 1,5kg) surowa ośmiornica (może być mrożona, ale trzeba ją całkowicie rozmrozić przed gotowaniem)

  • 3 ząbki czosnku, zmiażdżone

  • 3 gwiazdki anyżu

  • 2 czerwone chilli, rozkrojone wzdłuż ma pół

  • ½ pęczka natki pietruszki, posiekane grubo

  • 125ml oliwy z oliwek

  • Sól i pieprz

  • 2 duże pomarańcze

  • 1 czerwony grejpfrut

  • 1 świeży ogórek

  • 4 rzodkiewki

  • 4 kumkwaty (opcjonalnie)

  • Liście roszponki, rukwi wodnej, mizuny

Wykonanie:

  1. Umieścić całą ośmiornicę w głębokiej patelni (rondlu) z pokrywką. Dodać wszystkie składniki, wymieszać z grubsza, przykryć i delikatnie zacząć dusić – uważać, aby nigdy niedoszło do wrzenia. Po 35 minutach sprawdzić czy nie przywiera etc. Dusić na małym ogniu jeszcze 10-15 minut, aż ośmiornica będzie miekka, ale nieco al dente. Zdjąc z ognia, zdjąć pokrywkę i wystudzić ośmiornicę w garnku. Wyjąć, przełożyć do pojemnika i przelać do niej przez gęste sitko soki z gotowania – utworzy się z nich aromatyczna galaretka. Wstawić do lodówki do czasu serwowania. (Można przechowywać do tygodnia w lodówce, w temperaturze bliskiej 0C).

  2. Pomarańcze i grejpfruta nożem obrać ze skórki razem z białą gorzką warstwą. Wsuwając nożyk między błonki wyciąć segmenty cytrusów – sam miąższ. Przełożyć do miski.

  3. Ogórka pokroić w kosteczkę albo wstążki – obieraczką do warzyw.

  4. Rzodkiewki pokroić w cienkie plasterki.

  5. Kumkwaty umyć i pokroić ze skórką (która jest słodka i jadalna na surowo!) na ósemki.

  6. Zielone listki umyć i oszyszyć ręcznikiem papierowym.

  7. Na 30 minut przed podaniem wyją c ośmiornice w z lodówki, pokroić ukośnie na mniejsze kawałki.

  8. Ułożyć kawałki ośmiornicy na dużym talerzu, uzupełnić cząstkami cytrusów, ogórka, rzodkiewki i kumkwata, na górę rozsypać zielone listki.

  9. Skropić całość cytrusowym Vinegret i podawać.

Vinegret Cytrusowy

Składniki: 

  • 4 łyżki soku z cytryny

  • 3 łyżki soku z pomarańczy

  • Skórka starta z pomarańczy

  • 1 łyżeczka cukru

  • 2 łyżki octu z białęgo wina

  • 1 łyżeczka różowego pieprzu, zmiażdzonego

  • 75ml dobrego oleju rzepakowego lub delikatnej oliwy z oliwej

  • Sól I pieprz

Wykonanie:

  1. Wymieszać wszystkie składniki w zakręconym słoiku, wstrząsając - utworzy się emulsja.

  2. Doprawić solą i pieprzem. Zamiast cukru można użyć płynny miód lub ksylitol.

WIGILIA W KOLORZE BURGUNDA

WIGILIA W KOLORZE BURGUNDA

Zawsze miałam niedosyt barw na tradycyjnym wigilijnym stole. I tutaj właśnie burak, nasz, oswojony i tak codzienny w kuchni, spieszy z pomocą. Dzięki intensywności i zdolności barwienia wszystkiego, z czym się zetknie, naprawdę daje czadu.

Kocham buraka nie tylko z powodu jego urody (za piękną barwę odpowiada barwnik Betanina) i niskiej kaloryczności - tylko 38kcal/100g. Burak jest "z zasady" zasadotwórczy, neutralizuje kwasy pochodzące z nadmiernego spożycia mięsa, pieczywa, słodyczy, kawy i herbaty. Działa jak detoks. Obniża ciśnienie krwi, wpływa na kondycję naczyń krwionośnych i na poziom cholesterolu. Buraki są dobrym źródłem żelaza, więc zaleca się je przy anemii razem ze szpinakiem.  Stymulują też produkcję czerwonych ciałek krwi i naturalnie oczyszczają krew. A więc zdrowie układu krążenia w twoich rękach, o ile jesz buraki regularnie.

Na moim Wigilijnym stole, burak pojawi się jako eteryczna burgundowa otoczka Gravadlaxa. Zainspirowana naszymi sąsiadami przez morze Bałtyckie – Szwedami, zamarynuję surową rybę w soli, cukrze i ziołach, gotując ją w ten sposób i konserwując. Żeby było bardziej „po naszemu”, dodam do marynaty rodzimego buraka. To dokona cudu po pokrojeniu łososia i ułożeniu go na białym talerzu w towarzystwie chrzanowego kremu i piklowanego ogórka.

Drugie wejście buraka na stół, to Escabeche z Bałtyckiego Śledzia. Escabeche to sposób Hiszpan na marynowanie lekko obsmażonej tłustej ryby – makreli lub sardynki, a w naszym przypadku oczywiście Śledzia, i to bałtyckiego. Sposób podobny do tradycyjnego polskiego marynowania smażonej ryby w zalewie octowej, w tym przypadku niezwykle aromatycznej, korzennej i pikantnej. Do marynaty dodamy pokrojonego w „julienne” buraka. 

Kiedy twoje ręce będą już miały kolor magenty, nie przejmuj się, pomyśl o tym, że ten gastronomiczny manicure robisz dla wszystkich, których kochasz. Na codzień i od święta. 

ŁOSOŚ MARYNOWANY W BURAKU I POMARAŃCZY

SKŁADNIKI:

8 Porcji

  • 500g łososia ze skórą
  • 3 łyżki soli morskiej drobnej
  • 2 łyżki cukru 
  • 4 łyżki soku z cytryny
  • Opcjonalnie: garść mrożonej borówki czerwonej (kwaśnej)
  • 300g surowego buraka, startego grubo na tarce
  • Skórka starta z 2 pomarańczy
  • Po jednym małym pęczku: koperku, bazylii, pietruszki, trybuli

WYKONANIE:

  1. Usunąć ości z łososia pincetą do ryb, ułożyć łososia skórą do dołu na tacy z wyższymi rantami
  2. Obrać i zetrzeć buraka na grubej tarce, przełożyć do dużej miski
  3. Posiekać zioła, zetrzeć skórkę z pomarańczy
  4. W misce wymieszać sól, cukier, sok z cytryny, buraka, skórkę z pomarańczy i posiekane zioła
  5. Miksturę buraczaną ułożyć na łososiu grubą warstwą, owinąć folią spożywczą, obciążyć i włożyć do lodówki na 24 godziny (max 48 godzin)
  6. Po czasie marynowania usunąć marynatę, opłukać łososia krótko pod zimną bieżącą wodą, osuszyć papierowym ręcznikiem, lekko natłuścić oliwą, ponownie zawinąć w folię i przechowywać w lodówce do czasu podania.

KREM CHRZANOWY

Składniki: 

  • 3 łyżki ostrego chrzanu
  • 200g śmietanki kremówki 
  • 1 łyżeczka cukru, szczypta soli
  • Kilka kropli soku z cytryny                                                                                            

WYKONANIE:

Ubić śmietankę na prawie sztywno, wymieszać z chrzanem, dodać sól, cukier i sok z cytryny, przełożyć do słoika i przechowywać w lodówce do czasu podania.

PODANIE: Ukośnie pokroić bardzo cienko łososia, nożem o długim ostrzu - patrz fotografia na dole. Ułożyć na talerzu z łyżeczką kremu chrzanowego i kromką ciemnego pieczywa lub pumpernikla. Można dodać piklowanego ogórka albo marynowanego w occie buraczka. 

ESCABECHE ZE ŚLEDZIA BAŁTYCKIEGO

Składniki: 

8 Porcji (po dwie rybki na porcję)

  • 16 małych śledzi bałtyckich, najlepiej już wypatroszonych i bez głów (można kupić w Auchan)
  • mąka do oprószenia rybek
  • 8 łyżek oliwy z oliwek
  • 2 czerwone cebule, pokrojone w cienkie plasterki
  • 2 marchewki, julienne (cienkie paseczki - zapałki)
  • 1 średni burak, julienne
  • 6 ząbków czosnku, obranych, zgniecionych w całości
  • 1 łyżeczki słodkiej papryki w proszku
  • 3 liście laurowe
  • 12 goździków
  • 20 ziaren pieprzu
  • 3 łyżeczki ziaren kolendry
  • 1 łyżka cukru
  • 300ml octu z czerwonego wina
  • 150ml wody
  • Natka pietruszki lub kolendra, posiekana

WYKONANIE:

  1. Wyfiletować śledzie – odciąć głowy, naciąć wzdłuż brzucha, usunąć wnętrzności, rozpłaszczyć naciskając dłonią na grzbiet, usunąć kręgosłup – zostawić płetwę ogonową, oczyścić
  2. Uprażyć na patelni nasiona kolendry, ostudzić i lekko rozgnieść 
  3. Oprószyć filety mąką, strząsnąć nadmiar, smażyć krótko na oliwie, ułożyć w niemetalowym naczyniu, skórą do góry
  4. Podsmażyć cebule, dodać marchewkę i buraka, czosnek i słodką paprykę – mieszać i smażyć ok. 3 minuty
  5. Dodać pozostałe składniki i zagotować – cukier musi się rozpuścić
  6. Zalać śledzie marynatą tak, aby były w niej zanurzone
  7. Przed włożeniem do lodówki ostudzić

PODANIE: 

Można zaserwować na dużym półmisku lub jako indywidualne porcje - po 2 śledzie na talerzu, posypane posiekaną natka pietruszki lub kolendry. Chleb pszenno-żytni na zakwasie z masłem będzie najlepszym towarzystwem dla tej przystawki. No chyba, że wpadnie Święty Mikołaj!

Wesołych Świąt!

 

Topinambur - Dar Indian dla Europy

Topinambur - Dar Indian dla Europy

Opowieści o tej jadalnej bulwie mówią, że jadano ją w Polsce od zawsze, i że to ziemniak ją wyparł kiedy w końcu dotarł z Ameryki do Europy w XVI wieku.  Przeczą temu jednak relacje Francuzów, którzy wskazują na Indian z plemienia Tupinamba, których przywieziono do Europy, aby władcom finansującym wyprawy morskie zaprezentować jak wyglądają ludzie zamieszkujący kolonizowany kontynent. Indianie przywieźli ze sobą bulwy słonecznika, bo inne „dary ziemi” zepsułyby się w czasie podróży. Nazwano je Topinamburem od nazwy plemienia właśnie.

Bulwa topinambura to INULINOWA królowa! Witaminy C ma więcej niż ziemniak, sporo minerałów (cynk, potas, krzemionka, żelazo, fosfor) oraz błonnik - świetna kombinacja dla naszej flory bakteryjnej. Inulina jest prebiotykiem, czyli żywi bakterie w jelitach, bo nie trawią jej wcześniej enzymy. Dopiero w jelitach jest rozkładana do fruktozy, przez co jest idealna w profilaktyce cukrzycy, nie podnosi indeksu glikemicznego i ma niewiele kalorii. Ale uwaga, jesli nie jadacie topinambura regularnie - bakterie po takiej uczcie będą szaleć jak na balandze, dobrze więc uważać, na pewno za pierwszym razem, na ilość spożywanej inuliny. Topinambur ma jej najwięcej!

Można go jeść na surowo, ale rekomenduję, aby zacząć od gotowanych lub pieczonych bulw. Kupisz go już prawie wszędzie - w warzywniakach, Piotr i Pawel, Auchan etc. Wybieraj jasne, beżowe bulwy. Kiedy je obierasz koniecznie użyj miski z zakwaszoną sokiem z cytryny wodą, bo kremowo-biały miąższ szybko się utlenia i brązowieje.

PUREE Z TOPINAMBURA Z GRZYBKAMI ENOKI* I MAŁŻĄ ŚW. JAKUBA**

Na początek zabawy z topinamburem dobre będzie wielofunkcyjne puree. W zależności od zawartości płynu może być kremową zupą albo bazą wykwintnej przystawki z grzybami i owocami morza.Koniecznie do zupy czy przystawki dodaj Chipsy z topinambura, podkreślą niezwykły, trudno porównywalny z czymkolwiek smak i aromat i wniosą chrupkość do delikatnej tekstury dania (jak zrobić - przepis na końcu)

  • SKŁADNIKI:
  • 4 Porcje
  • 50g masła
  • 1 duża cebula
  • 2 ząbki czosnku, zmiażdżonego
  • 900g bulwy topinambura
  • 300ml mleka 3,5%
  • 300ml wody lub bulionu z kurczaka
  • 1 łyżeczka oliwy truflowej (opcjonalnie) 
  • sól i pieprz
  • 1 pęk grzybków Enoki (małe białe kapelusze) lub 200g prawdziwków albo kurek (lub mix)
  • 2 podłużne cebule (szalotki)
  • 8 małży św. Jakuba, już oczyszczonych (Auchan Dział Świeżych Ryb)
  • Cukier, masło, oliwa, sok z cytryny

WYKONANIE:

  1. Rozgnieść czosnek z solą w moździeżu na gładką pastę. Masło pokroić w kostkę i schłodzić w lodówce.
  2. Cebulę pokroić na cienkie plasterki, zeszklić na 10g masła pod przykryciem, pod koniec dodać czosnek.
  3. Obrać Topinambur peelerem do warzyw. Obrane bulwy wrzucać do zakwaszonej wody, aby nie zmieniły koloru, pokroić w cienkie plastry.
  4. Dodać topinambur do cebuli i lekko podsmażyć – ok. 10 min., dodać sól i pieprz.
  5. Zalać mlekiem i wodą (lub bulionem) i gotować na malym ogniu ok. 20min. – nie dopuścić do wrzenia, bo mleko się może zwarzyć.
  6. Przecedzić topinambur przez sitko. Zachować płyn.
  7. Przełożyć ugotowany topinambur do miksera o szybkich obrotach, zmiksować na aksamitny krem dodając tyle płynu z gotowania, żeby otrzymać pożadaną konsystencję - jesli robisz zupę, użyjesz cały płyn, jesli puree - tylko część. Na koniec do gorącego puree dodac kostki zimnego masła, które roztopi się nadając puree piękny połysk i jedwabistą teksturę. 
  8. Przed podaniem przelać do garnka, doprawić oliwą truflową, podgrzać delikatnie na małym ogniu.

TOPPING:

  1. Grzyby opłukać szybko pod bieżącą wodą, osuszyć na ręczniku papierowym, oddzielić od grzybni. Więkze grzyby przekroić wzdłuż.
  2. Podgrzać oliwę i masło na patelni, dodać grzyby - smażyć krótko na gorącej patelni, aż się lekko przyrumienią. Przełożyć do pojemnika, trzymać w cieple.
  3. Na tej samej patelni dusić przekrojone wzdłuż szalotki, dodając masło i oliwę oraz szczyptę cukru na patelnię. (Cebulki można też natrzeć oliwą, posypać cukrem i solą i upiec w piekarniku nagrzanym do 180 stopni - ok. 20 minut).
  4. Z małży odkroić pomarańczową ikrę (jeśli wolisz tylko białe mięso przegrzebka), usunąć błonki, osuszyć. Na patelni rozgrzać oliwę z oliwek, kiedy bdzie bardzo gorąca - ułożyć przegrzebki tak, aby nie były zbyt stłoczone. Smażyć krótko - ok. 1 min z każdej strony. musza być pieknie przyrumienione. na koniec posolić i skropić sokiem z cytryny.

Uwaga: Wszystkie czynności oprócz smażenia przegrzebków można wykonać z wyprzedzeniem nawet kilku dni, jedynie małże trzeba smażyć i podawać natychmiast.

PODANIE:  Podaj tę przystawkę w głębokim talerzu. Na środek nałóż porcję gorącego puree. Wierzchem łyżki rozprowadź puree lekko.  Ułóż na górze gorącą cebulkę, grzybki i po 2 małże na porcję, skrop dobrą oliwą z oliwek extra vergine lub oliwa truflową i posyp grubo mielonym pieprzem. Podawaj.

*Enoki (enokitake) - biało-kremowe grzybki rosnące w kępkach. Mają delikatny smak i przyjemną chrupkość kiedy są świeże, dlatego należy je obrabiać termicznie bardzo krótko, żeby nie pozbawić ich nie tylko jędrności, ale też cennych antyoksydantów. Można je kupić w Makro, albo zamówić w lokalnym warzywniaku.

** Małże Św. Jakuba - w Polsce rzadko spotyka się świeże przegrzebki w pięknych, okrągłych muszlach, które są symbolem pielgrzymujących do Santiago de Compostella. Przegrzebki są niezwykłe wśród swoich seafoodowych sąsiadów - ich mięso jest delikatne, składa się głównie z chudego białka, i w konsystencji nie przypomina małży ani ryby. Najlepiej smakuje dobrze zrumienione na grillu lub patelni, z dodatkiem soku z cytryny.

CHIPSY Z TOPINAMBURA

Szkoda byłoby zupełnie pozbawić topinambur jego wspaniałej chrupkości, co niechybnie musi się stać kiedy przygotowujesz puree. Dlatego zachęcam do zrobienia chipsów z topinambura - można je przechowywać w szczelnym pojemniku dość długo. Jeśli odpowiednio cienko pokroisz bulwy na mandolinie, chipsy będą lekkie jak piórko i fantazyjnie skręcone. Taki dodatek jako topping na przystawkę lub kremową zupę - to będzie maestria!

SKŁADNIKI: 

  • 6-8 jasnych bulw topinambura
  • olej słonecznikowy do głębokiegoo smażenia
  • sól Maldon
  • Ręcznik papierowy, miska z wodą i sokiem z cytryny

WYKONANIE: Bardzo dobrze umyć i wyszorować bulwy, żeby nie została na nich ziemia. Bardzo cienko pokroić wzdłuż na mandolinie, przełożyć do miski z zakwaszona wodą. Podgrzać olej do temperatury 180 stopni (test: jeśli wrzucony kawałek chleba zacznie skwierczeć i szybko się rumienić, ale nie palić - to jest to odpowiednia temperatura). Osuszyć płatki topinambura na kuchennym papierowym ręczniku bardzo dokładnie. Jeśli wrzucisz mokre warzywa do gorącego oleju - możesz się narazić na poparzenia pryskającym olejem. Zachowaj ostrożność w kuchni.

Wrzucaj płatki warzyw małymi garściami, kiedy wypłyna i będa lekko zrumienione - wyciągaj je łyżka cedzakową i układaj na suchym papierze kuchennym, aby ociekł olej ze smażenia. Kiedy ostygną, będą twarde i chrupiące. Przełóż je do szczelnego pojemnika, posyp odrobiną soli. Użyj jako dodatek do zupy lub puree.

Tak samo możesz przygotować chipsy z marchewki, selera, pietruszki czy pasternaku albo buraka - nie jest to najzdrowszy sposób przygotowania warzyw, ale czasem chyba można pozwolić sobie na ekstrawagancję, dodając chipsy z buraka do sałatki z wędzonym węgorzem i kremem chrzanowym.

 

JAPANIZE YOUR MEALS

JAPANIZE YOUR MEALS

ZJAPONIZUJ SWOJE POSIŁKI. Hmm... No tak, lepiej brzmi po angielsku. Puryści językowi lepiej nie wchodźcie na tę stronę, bo dualizm lingwistyczny na dobre tu zagościł. Właściwie, kiedy gotuję, to myślę po angielsku. W pozostałych przypadkach po polsku. Angielski jest o wiele bardziej precyzyjny i różnorodny w nazywaniu procesów i czynności w kuchni.

Zjaponizuj swoje posiłki, to po prostu namowa do przygotowywania i spożywania posiłkow w małych ilościach, bardzo różnorodnie, dużo warzyw, sosów i trochę białka zwierzęcego. Jak widać, to ma sens, bo Japończycy żyją długo i nie chorują jak Europejczycy czy Amerykanie. Inna sprawa, że Japonki nie mają ochoty na macierzyństwo, i społeczeństwo się w tempie dramatycznym starzeje.

W cyklu "Japanize your Meals" proponuję Zielone Warzywa z Sosem z Prażonego Sezamu i Tuńczyka smażonego w skorupce z Chia.

Japoński Sos z Prażonego Sezamu                                                                                       

To niezwykle różnorodny w zastosowaniach sos bazowany na japońskich smakach, w tym smaku piątym - czyli Umami, głównie za sprawą dashi i sosu sojowego. Świetnie komponuje się z surowym tuńczykiem lub lekko ściętym (Eng.: seared) na gorącej patelni. Najlepszy z intensywnie zielonymi warzywami.

 Składniki: (200ml sosu)

1 łyżka oleju sezamowego

1 łyżka oleju z orzechów ziemnych

150ml sosu sojowego (shoyu)

2 łyżki Mirin (Japońskie słodkie wino ryżowe)

1 łyżka brązowego cukru

1 łyżeczka Dashi (sproszkowany rybny bulion japoński)

1 łyżeczka posiekanej drobno czerwonej chilli

100ml ciepłej wody

Sposób przygotowania:

  1. Uprażyć na suchej patelni ziarna sezamu. 
  2. W robocie kuchennym (Malakser) lub w moździeżu rozetrzeć sezam z olejem sezamowym i olejem z orzechów na grudkowatą pastę.
  3. W garnku połączyć wodę, dashi, chilli, sos sojowy i cukier – podgrzać i rozpuścić cukier mieszając.
  4. Połączyć płyn z sezamową pastą. Przełożyć do słoika i do lodówki. Sos jest najlepszy po 1-2 dniach.
  5. Opcjonalnie – można dodać również starty czosnek i/lub imbir dla intensywnego aromatu.

BLANCHED & SHOCKED, czyli jak ugotować Intensywnie Zielone Warzywa

Skladniki (4 porcje): 

2 garści zielonej fasolki szparagowej

1 op. mrożonego bobu / lub 400g swieżego młodego bobu

Zielony groszek mrozony 200g

8 mini-cukinii

1 ząbek czosnku, posiekany lub przeciśnięty 

Oliwa z oliwek, sos sojowy, sól i pieprz

2 steki z tuńczyka o grubości 2,5cm, nasiona chia lub sezam, świeża kolendra

Sposób przygotowania:

A propos BLANCHED & SHOCKED: tak właśnie w kuchniach restauracyjnych otrzymuje się intensywnie zielone warzywa po ugotowaniu - są najpierw blanszowane, i natychmiast "szokowane" w lodowatej wodzie - to utrwala ich piękną, soczystą zieleń. 

Zagotuj wodę z solą w garnku. Przygotuj obok miskę z lodem(dużo) i wodą. Gotuj fasolkę ok. 5 minut i natychmiast przelóż łyżką cedzakową na 30 sekund do miski z lodem. Odsącz i odstaw do dużej miski. Podobnie bób i groszek. Bób i groszek mrożony są już wstępnie podgotowane, wystarczy im 2-3 minut we wrzątku.

Bób ugotuj w tej samej wodzie na końcu – ok. 3-5 minut w zależności od wielkości (im młodszy tym delikatniejszy i mniejszy). Zszokuj w lodowatej wodzie. Obierz bób z łupinek. Przełoż do miski razem z fasolką i groszkiem.

Cukinie przekrój wzdłuż na poł, podsmaż szybko na rozgrzanej patelni na oliwie, tuż przed przygotowaniem tuńczyka.

Zielone warzywa doprawić solą, pieprzem i czosnkiem (opcjonalnie), wymieszać delikatnie z Sosem Sezamowym ogrzanym do temperatury pokojowej. 

Świeżego tuńczyka pokroić w kostkę 2,5cm, obtoczyć w nasionach chia wymieszanych z solą, smażyć na gorącej patelni dosłownie 5 sekund z każdej strony. Skropić sosem sojowym.

Podawać jak na zdjęciu :-)

 

 

PLACUSZKI Z RICOTTĄ, JOGURTEM I JAGODAMI GOJI

PLACUSZKI Z RICOTTĄ, JOGURTEM I JAGODAMI GOJI

Te placuszki są wspaniale lekkie i puszyste, za sprawą białka ubitego na pianę, które więzi rozprężające się w czasie smażenia powietrze w bąbelkach swojej struktury. Oczywiście po zdjęciu z patelni placki trochę opadną. Podane na gorąco prosto z patelni są świetne, ale nawet po ostygnięciu zyskują inne walory, szczególnie jeśli w masę wmieszałeś jagody goji. Placuszki w tym przepisie są lekko słodkie, ale tę samą bazę możesz zastosować do słonych placuszków, które możesz zaserwować z awokado, kolendrą i np. wędzonym na ciepło łososiem.

4-6 porcjI

Składniki:

350g świeżej ricotty (ricotta fresca w Auchan na dziale Serów) 

125ml maślanki (pół szklanki)

3 jajka, zółtka i białka osobno

1 łyżka drobnego cukru albo ksylitolu

75g mąki tortowej

1 łyżeczka proszku do opieczenia

Szczypta soli

 

Jogurt grecki/naturalny

4 łyżki jagód goji namoczonych w wodzie

Syrop klonowy - opcjonalnie

Borówka amerykańska, Miechunka (Physalis), Maliny

Nasiona Chia

 

Sposób przygotowania:

  1. Połącz ricottę, maślankę, żółtka i cukier w misce – wymieszaj dokładnie 
  2. Przesiej mąkę przez sitko + proszek do pieczenia + sól – wymieszaj z mokrymi składnikami.
  3. Ubij na prawie sztywno pianę z białek.
  4. Wmieszaj pianę do masy serowej w 2 częściach – dodaj 1 łyżkę piany i energicznie wymieszaj z masą, aby ją rozluźnić, pozostałą część piany wmieszaj delikatnie metalową łyżką.
  5. Smaż placuszki na non-stick patelni, z odrobiną oleju kokosowego lub masła klarowanego.
  6. Opcjonalnie - możesz do masy serowej dodać 2 łyżki namoczonych jagód goji przed smażeniem.
  7. Usmażone placuszki możesz podawać od razu albo przechować w lodówce lub zjeść na zimno jako drugie śniadanie lub lunch, z owocami i jogurtem.

Sposób podania: podaj 2 placuszki na porcję, na ciepłym talerzyku. Na placuszkach ułóż łyżkę gęstego jogurtu, borówki, jagody goji i posyp nasionami chia.

 

 

CHOCOLATE RAW BAR

CHOCOLATE RAW BAR

BATON FUNKCJONALNY

Najlepiej służy nam to, co najmniej przetworzone. Przetworzone - to słowo straszy prawie wszystkich, ale już nie wszyscy wiedzą, o co w sumie chodzi. Co to jest to "przetwarzanie"? Wszystko, co zrobimy sami, albo: producent żywności lub kucharz w zakładowej stołówce, z surowym produktem. Surowiec - to on ma wszystkie, synergicznie skomponowane przez naturę właściwości i skład. Przez gotowanie, moczenie, kiszenie, wędzenie itd. zmieniamy jego właściwości. Czasem z korzyścią dla nas. Częściej ze szkodą.

Dlatego jeśli już wybierasz orzechy, nasiona, owoce, ziarna, tłuszcze roślinne - NIE PRZETWARZAJ ICH. Połącz wszystkie składniki, "uklep", zlep i poczekaj aż stężeją.  A potem zjedz pewien tego, że nie uronisz żadnego cennego składnika z tego funkcjonalengo pożywienia naszych przodków. 

Składniki:

MIX suchy: migdały, orzechy laskowe, orzechy pekan, słonecznik, siemie lniane - po garści, płatki kokosa eco, kruszone surowe kakao - po 1 łyżce. Każdy ze składników surowy (nie prażony, nie solony). Dla lekkości można dodać owies ekspandowany - garść.

MIX mokry: 4 łyżki nasion chia zalanych wodą, 8 daktyli pokrojonych (bez pestki), 8 miękkich suszonych fig, suszone jagody goji (2-3 łyżki) - namoczone w ciepłej wodzie. Syrop klonowy, ekologiczny olej kokosowy - podgrzany i płynny - dodać tyle, aby po połączeniu wszystkich składników całość kleiła się jak glina. Czekolada 70%. Liofilizowana żurawina.

Metoda: wszystkie suche składniki wymieszać. Namoczyć nasiona chia, jagosy goji, figi i daktyle - wymieszać. Połączyć z suchym mixem. Dodać syrop klonowy i olej kokosowy, tyle, żeby skleić wszystkie skladniki. Uformować w płaskiej formie warstwę ok. 2,5 - 3cm. Przykryć papierem do pieczenia i ugnieść, wyrównując np. ciężkim rondlem. Zostawić do stężenia.

Roztopić czekoladę w kąpieli wodnej. Skruszyć żurawinę wałkiem do ciasta. Zalać wierzch bloku orzechowo-owocowego czekoladą. Posypać proszkiem z żurawiny. Pozostawić do ostygnięcia. Pokroić na batony. Gotowe.


KVASSSSS

KVASSSSS

Ferment Pana Boga

Gdyby Adam i Ewa byli kuszeni przez Węża w Raju naszej strefy klimatycznej, zamiast jabłka dostaliby pewnie buraka. Inaczej po wygnaniu z Raju nie przeżyliby nawet jednej zimy, umierając na szkorbut i inne straszne choroby. Kultury mniej zaznajomione z kiszeniem warzyw, już nauczyły się wymawiać po swojemu "zakwas": KVASS. Pasuje do natury węża.

4 duże buraki już umyte i obrane. Reszta składników: 1 marchew, 1 korzeń pietruszki, ćwiartka bulwy selera, czosnek - kilka ząbków, plasterek chrzanu, 2 litry wody, 1 łyżka cukru, 1 łyżka soli, piętka suchego chleba żytniego, albo pszenno-żytniego na zakwasie ( możesz zamrozić kawałki chleba i używać tylko do tego celu). Rękawiczki jednorazowe, gaza, sznurek, duży słój lub wysoki garnek.

Metoda:

Wodę cukrem i solą zagotować, mieszać aby rozpuścić kryształki soli i cukru, przestudzić do temperatury pokojowej. 

Bulwy buraków i warzywa obrać, pokroić w plastry. Ząbki czosnku pokroić na mniejsze kawałki. 

Warzywa ułożyć w wysokim słoju lub garnku, zalać wodą, na wierz położyć chleb. Przykryć gazą lub cienkim ręcznikiem kuchennym, zawinąć sznurkiem. Naczynie ustawić w ciepłym miejscu na minimum 4 dni do 7 dni, w ciepłym miejscu - fermentacja potrzebuje komfortowej temperatury, tak jak my ;-)

Po okresie fermentacji, jesli utworzy się na powierzchni kożuch, lepiej go usunąć, całość przecedzić i przelać do szklanego naczynia, warzywa wyrzucić na kompost.

Buraczany zakwas przechowywać w lodówce.

Gotowe! Od teraz pij codziennie shot zimnego zakwasu o dowolnej porze dnia.

Albo ugotuj barszcz dodając wywar mięsny lub warzywny, pokrojone w julienne buraki i marchew. Jeśli jesteś fanem uszek w barszczu - to jest sposób na „no-hustle” tortellini z ciasta ryżowego. Zapraszam na lekcję o makaronach.

Eksperyment: przygotowuję zakwas buraczany z dodatkiem dwóch zbawiennych dla zdrowia składników - IMBIR i KURKUMA (świeża). Wg wszelkiej logiki, fermentacja tychże razem z burakami, powinna wzbogacić zakwas o substancje wzmacniające układ odpornościowy w stopniu znaczącym. Co się jednak stanie ze smakiem zakwasu?

Jestem bardzo ciekawa. Podzielę się z wami efektem tego eksperymentu za tydzień. 


VEG A TABLE

VEG A TABLE

WARZYWA NA STÓŁ. ALE NAJPIERW DO PIECA.

Wrzuć na blaszkę warzywa, które lubisz: marchewki, buraki, pietruszkę, pasternak, etc. Dodaj świeży tymianek, sól, pieprz, chilli i czosnek. Skrop i natrzyj oliwą warzywa. Wlej na dno trochę białego wina albo wody. Upiecz w 180C w piekarniku. Będą pyszne, słodkie i lekko al dente (na ząb) po 45 minutach.


MY FUNNY VALENTINE...

MY FUNNY VALENTINE...

My funny Valentine..

Słowa tej piosenki usłyszeć chciałby chyba każdy, szczególnie w dniu Św. Walentego. Od 1937 roku, przez 79 lat, jest śpiewana nieprzerwanie przez największych artystów naszych czasów, nie tylko jazzowych. 

Tymczasem w 2016 roku Yolanda Gampp, utalentowana mistrzyni cukiernictwa z Toronto, wymyśliła, upiekła i udekorowała "monstrum Valentine” w formie realistycznego, ogromnego ludzkiego serca. Dla tych, którzy serce mają dziś złamane.

To gigantyczne ciastko wygląda dramatycznie, jakby w jego przygotowaniu brał udział make-up artist od efektów specjalnych do Hannibala albo The Knick. Nabrzmiałe żyły i tętnice, wypływająca z nich „krew” i lśniące od „krwi” serce - cały ten wizualny teatr wcale nie sugeruje, że leży przed nami pyszne ciastko, ale niezwykle frapujący obiekt działań chirurga. 

W rzeczywistości jest to przysmak z czerwonego aksamitnego ciasta, z czekoladowym ganache w środku, pokrytego różowym fondant, pomalowanym jadalnym, błyszczącym barwnikiem, doskonale imitującym krew.

Yolanda, na swojej stronie How to cake It, podaje wskazówki i triki jak to ciasto zrobić samemu. 

Jeśli chcesz komuś rzucić serce na pożarcie - śmiało, wymaga to trochę pracy, ale efekt powalający.

Ale jeśli twój „sweet funny Valentine” nie złamał ci serca, będzie zachwycony także wtedy, kiedy podarujesz mu małe czekoladowe serduszko, choćby od Wedla, albo coś bardziej trwałego - złote ceramiczne serce od BeMine Hearts.

BeMine Hearts

BeMine Hearts

ISTANBUL

ISTANBUL

Wiadomość o dzisiejszym samobójczym zamachu bombowym w Sultanahmet, najstarszej dzielnicy Istambułu, w której znajduje się Hagia Sophia, wzburzyła mnie co najmniej tak samo jak zasmuciła. Niedaleko miejsca zamachu znajduje się Grand Bazaar, gdzie całkiem niedawno Sanem, nasza przyjaciółka i przewodniczka po Stambule, pokazywała nam ‚hidden gems of the bazaar” - warsztaty, rzemieślnicze pracownie, w których bucha żywy ogień i pracują stalowe, pokryte patyną wrzeciona.

Przez mroczne korytarze dotarliśmy na dach bazaru, z którego roztaczał się wspaniały widok. Na jednej z uliczek obok miejsca zamachu piłam najlepszy na świecie ayran, słonawy napój z jogurtu, spieniony i zimny, smakował porównywalnie z szampanem ;-) W okolicznych sklepikach dotykałam mięsistych, jedwabnych tkanin, z których uszyłam poduszki. O mało co nie kupiłam niebieskich skarpeto-ciżemek ze złotymi ornamentami, i teraz żałuję, że nie kupiłam. Hipnotyzowały mnie kolory fasad i dotykałam faktur murów bazaru, zimnych, wilgotnych, pokrytych kilkusetletnią patyną i brudem.

Wpatrywałam się w taniec derwiszy w powietrzu - taniec duchów, bo płaszcze tańczyły same na wietrze. Kot - David Bowie mruczał w sklepie z dywanami nieznaną piosenkę. Przystojny manekin szykował się do roli Terminatora.

Nie chcę, żeby to kiedykolwiek zniknęło. I ciągle czeka na mnie Hagia Sophia, więc do zobaczenia.

 

PRZEDWIOŚNIE W GLENDORII

PRZEDWIOŚNIE W GLENDORII

Lubię ten czas w Glendorii, zanim wybuchnie maj, a z nim sezon, kiedy goście pojawiaja się nieprzerwanie każdego tygodnia przez kilka miesięcy. To jest taki krótki czas po zimie, a przed wiosną, kiedy widać gołym okiem jak rodzi się nowe pokolenie przyrody. Dla mnie jest to też tych kilka dni w roku, kiedy organizujemy warsztaty kucharskie w Glendorii, eksperymentujemy z nowymi daniami, trenujemy to, co może być zrobione lepiej, szukamy dziury w całym. Hitem 2015 okazała się Pizza z pieca drzewnego w glendoriowym "Bistro" i Fougasse. Artur i Krystyna (właściciele) już tacy są, że co rok musi być coś nowego. Pomysłów na sezon 2016 im nie brakuje, więc mam nad czym pracować. Relacja w maju.

Fot. Edward Kawecki



STAMBUŁ

STAMBUŁ

BEYOGLU - DŻINN W DZBANKU DO HERBATY

15.04.2015

MY GUIDE IN ISTANBUL, SANEM YUCESOY, WAS YOUNG AND IN LOVE

Zanim, przy kieliszku białego tureckiego wina, Sanem zwierzyła mi się z dylematów jakie ma z powodu zazdrosnego mężczyzny, w którym się zakochała, przeszłyśmy chyba 20 km po Beyoğlu i Karaköy, kręcąc się w kółko.

Trudno byłoby zwiedzać inaczej, bo w plątaninie uliczek, które snuły się stromo pod górę albo gwałtownie opadały, co chwilę napotykałam miejsca, do których koniecznie trzeba było wejść. Sklepiki, małe bary, galerie, pracownie ceramiczne, wine bars, restauracje, barber shops, hoteliki, uliczne mikro targi z rupieciami i antykami. Na jednym z nich wytargowałam za dobrą cenę porcelanowy, niebieski dzbanek do herbaty. 

Po tej stronie Bosforu rządziły koty. Każda uliczka miała swojego kociego „ciecia”. Wodziły za nami oczami jak Roman Wilhelmi w roli Anioła u Bareji. Miały dziwnie ludzkie spojrzenia, i niekoniecznie przyjazne. Jeden jednak był clochardem i poprowadził nas w ślepy zaułek, senny cul-de-sac, w którym zmurszałe, stare kamienice próbowały odebrać powab tym przed chwilą odświeżonym. Mrok zaczął wypierać światło.

Na końcu uliczki zobaczyłam uchylone drzwi do kamienicy. Sanem zaglądała w witrynę z włoskim ekspresem do kawy. Ja wślizgnęłam się przez ciężkie drzwi, które się zatrzasnęły. Zastygłam w bezruchu na małą chwilę, żeby zaraz wyłowić dźwięki jakiejś krzątaniny gdzieś wyżej. Wspięłam się po schodach na drugie piętro, gdzie drzwi stały otworem, a z wnętrza syczał odkurzacz. Trochę mnie to wkurzyło, bo już miałam dreszcze i nadzieję, że właśnie oto obejrzę domową, intymną scenę w starej mrocznej kamienicy w Stambule. Ośmielona wyciem odkurzacza maskującego moją obecność, najpierw wsunęłam przez drzwi głowę, a potem już całą siebie. Stanęłam w progu przestronnego pokoju o smukłych oknach balkonowych, z których rozpościerał się piękny widok - tonące w zachodzącym słońcu domy na sąsiadującym zboczu. Ściany pokoju pozbawione tynków odsłoniły starą cegłę, która łapała złote refleksy zachodu słońca z naprzeciwka. Kamienny kominek zapowiadał równie przytulne światło po zmroku, a stary turecki dywan - na pewno miał zaraz odlecieć, byłam tego pewna. W tym momencie zamilkł odkurzacz.

Sanem nawoływała mnie z ulicy, echo jej głosu wpadało przez okno w innej części mieszkania.

Nie miałam już czasu na refleksję, że sytuacja, mimo, że spontanicznie niewinna, może okazać się niefortunna. Wiedziałam, że ktoś świdruje moje lewe ramię wzrokiem. Kątem oka widziałam wysoką, smukłą postać, która też się nie poruszała.

4 FLOORS

Murat właśnie zamierzał zaparzyć sobie espresso. Wyłączył odkurzacz i w tej samej chwili zauważył, że w mieszkaniu stoi jak słup jakaś kobieta i gapi się w okna. Nie przypominała jego siostry, zresztą Sema powinna teraz siedzieć nad prototypem stalowych lamp i mebli, w swoim warsztacie w starej dzielnicy greckiej, po drugiej stronie Bosforu.

cdn.